Popeye to jedna z moich ulubionych kreskówek. Miałem taki okres w
podstawówce, że chciałem szybko po lekcjach wrócić do domu, byleby
obejrzeć kolejne przygody kochającego szpinak marynarza na, jeszcze nie
polskim, Cartoon Network. Śledzenie jego perypetii bawiło mnie przez
długie lata dzieciństwa. Śmiem twierdzić, że obejrzałem większość z
olbrzymiej ilości odcinków tej kreskówki, a część z nich po kilka bądź
kilkanaście razy. Oj, ciężko było zaprząc mnie do odrabiania lekcji,
póki nie skończyło się półgodzinne show z marynarzem na Cartoon
Network.
Pewnego razu, gdy nie było z kim mnie zostawić w domu,
mama zabrała mnie na świetlicę do szkoły, w której pracowała. Zostawiła
mnie na niej, gdzie miałem zaczekać, aż skończy lekcje. Ku mojej
radości owo miejsce wyposażone było w Pegasusa
i kartridż ze składanką bodajże 168 in 1 lub coś takiego. Zaskoczyło
mnie to, że jedną z gier, jakie się na niej znajdowały, był właśnie
Popeye! Nie zastanawiając się długo, odpaliłem właśnie ten tytuł. Byłem pod
wrażeniem. W końcu mogłem wcielić się sam w swoją ulubioną postać z
kreskówek. Mimo że gra nie była zbyt rozbudowana (wszak powstała w 1982
roku), bawiłem się przy niej świetnie i pamiętam, że gdy mama przyszła
mnie odebrać, nie chciało mi się iść do domu. Później pragnąłem nabyć
swój własny egzemplarz, jednak jakoś nigdzie nie udało mi się go znaleźć. Minęło około 20 lat, gdy przeglądając aukcję
gier na Famicoma na Allegro, natrafiłem na kartridż z tym tytułem. Nabyłem go bez namysłu. Krótko
po zakupie i ograniu Popeye postanowiłem wypuścić w sieć recenzję. Tak
też się stało i więcej na temat tej gry możecie poczytać pod TYM LINKIEM. W poście zaś nagrałem film przedstawiający moje zmagania z
Popeye na konsolę Famicom. Zapraszam do obejrzenia! ;)